-Głodny? - spytał czarnowłosy.
-Mhm... Trochę...
-Chodź, zrobię Ci śniadanie - uśmiechnął się do niego wysoki mężczyzna - mogą być naleśniki?
-Jasne - rozpromienił się chłopak - dawno ich nie jadłem - klasnął w ręce, po czym złapał się za głowę - Uhm - zrobił minę "chorego".
-Nie mam żadnych leków, wybacz - powiedział Hiro, po czym za chwilę znalazł się obok niego - i jeszcze ta ogromna gorączka.
-Nic nie szkodzi, zjem coś i zaraz lepiej się poczuję.
-Dobrze, w takim razie usiądź i poczekaj, chwilkę mi to zajmie, rób co chcesz, najlepiej, gdybyś się zdrzemnął.
-Okay, okay...
Mężczyzna zajął się smażeniem naleśników a chłopak zaczął przeglądać po pokoju, na szafce, obok łóżka, znalazł książkę, o tytule "Upadłem, podniesiesz?", zdziwił się trochę, gdy zobaczył autora -- -
- "Hiro Usagi...?"- przeczytał w myślach chłopak.
Zajrzał do środka i przeczytał jedną kartkę
-"Zawsze był samotny, nigdy się to nie zmieni, szary czlowieczek, który stoi na środku pustkowia i czeka na zbawienie, jak bezdomny szczeniak, szukający jedzenia, tak i On szuka pomocy, czyjejś bliskości..."
Nagle spojrzał na laptop
-"Hiro chyba się nie obrazi, gdy zerknę na chwilę..."- pomyślał, po czym otworzył laptopa,
zobaczył długi tekst i zaczął czytać sam koniec;
-"Stanął nad przepaścią i czekał, aż ktoś przyjdzie aby go uratować, ale przeciez i tak nikt się nie zjawi, stał tak więc przez dłuższy czas spoglądając w dół, miał już skoczyć... " - tu opowieść się zakończyła, chłopak przyglądał się na tekst przez dłuższy czas, zastanawiając się, jaki będzie koniec, czy ktoś się zjawi, aby mu pomóc, czy też skoczy?
-Spytałbym się, ale nie wypada i jeszcze może być zły, że szperam w jego rzeczach... - szepnął cicho.
-Gotowe! - zawołał mężczyzna, idąc do pomieszczenia, w którym przebywał chłopiec, ten szybko zamknął laptop i wtulil się w koc
- "nie, lepiej nie" - myślał. Mężczyzna położył naleśniki na stoliku obok kanapy, po czym spojrzał na chorego.
- Smaczniego - uśmiechnął się lekko - po tych słowach, poszedł na kanapę i wziął swego laptopa.
-Dziękuję,- wyszeptał zgorączkowany i zabrał się do jedzenia - Itadakimasu! - wykrzyknął, po czym szybko zjadł trzy porcje naleśników, wstał i poszedł na kanapę do siedzącego na niej mężczyzny. - Arigatou... Hiro...- Uśmiechnął się lekko, lecz za
chwilę znów stał się ponury - wiesz... Nie chcę się narzucać, ale... Gdybym mógł... Bo...
-Chcesz zostać jeszcze pare dni? - spytał mężczyzna nie odrywając głowy od laptopa.
-Uhm... Gdyby Ci to nie przeszkadzało...
-Oczywiście że możesz - tym razem spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko, chory zarumienił się lekko i wyszczerzył.
-Mogę wziąć prysznic? - wyszeptał nagle - czuję się strasznie brudny...
-Oczywiście, zaprowadzić Cię, czy sam dojdziesz?
-S-sam dojdę. - wyjąkł - "szkoda tylko, że nie wem gdzie to jest, głupi Misaki!"
Stanął na korytarzu, patrząc, jak daleko prowadzi. Szedł prosto i zaglądał w każde kolejne drzwi. Większość pokoi wyposażone były w całe sterty ładnie poukładanych książek, wszystkie stały na półkach w kolejności alfabetycznej.
-"On ma tu chyba wszystkie książki jakie istnieją."
Szedł dalej, rozglądając się po pokojach, cofnąć się nie mógł, nie pamiętał, które to drzwi, krzyczeć także nie wypada. Postanowił więc kontynuować poszukiwania. Otwierając drzwi do jednego z pokoi, zdziwił się, widząc, jak to cały jest w zdjęciach, wszedł powoli, przyglądając się po kolei, można by rzec, że są ze średniowiecza, na wielu jest... Hiro?
Z lekka wystraszony i zarazem zaciekawiony chłopak spoglądał na każde kolejne zdjecie, oglądał je uważnie, aby nic nie przeoczyć. Jedno całe czarno-białe, tak jak większość, ale na tym widniały czołgi, bomby i inne wojenne rzeczy, najdziwniejsze w tym było to, że wśród nich spostrzec można było Hiro. Brunet nagle poczuł na sobie zimny oddech, wystraszony spojrzał szybko za siebie, nikogo nie było. Coś mu mówiło, aby wynosił się z tamtego pokoju, gdy wychodził, przed nim znalazła się nagle postać właściciela tego wielkiego pałacu. Wyglądał na wściekłego, oczy mu płoneły, Misaki myślał, że już po nim, zamknął oczy i czekał, aż ten się na niego wydrze, ten zaś cichym i opanowanym głosem
rzekł:
-Łazienka jest na prost od pokoju, z którego wychodziłeś, myślałem że trafisz, wybacz że Cię nie zaprowadziłem.
-Nie szkodzi - wyszeptał drżącym głosem po czym powędrował do łazienki.
Stojąc już przy lustrze, patrzył na siebie przez chwilę, zdejmując koszulkę, wzrok padł mu na blizny, w jego oczach pojawiły się łzy, dlaczego właśnie On? Czy przez całe życie ma być molestowany? Zdejmując kolejne ubrania, spoglądał na kolejne blizny, w jego oczach było jeszcze więcej łez. Wszedł pod prysznic, nogi mu się uginały, woda delikatnie muskała jego ciało, na zaparowanych
szybach robiły się zacieki spadających kropli wody. Misaki patrząc na swoje ciało, mógł policzyć wszystkie blizny. Siadł nagle zostawiając na szybie ślad rąk, nie wytrzymał już, w jego głowie była burza myśli, wspomnienia z tych chwil wracały jak bumerang.
Teraz łzy płynęły jak wodospad, nie próbował już ich zatrzymać, poddał się. Złapał się za czuprynę i przysunął kolana do klatki piersiowej, patrzył się w górę, jak płynąca woda spada na jego twarz, przypomniał sobie chwilę w piwnicy, krzyknął głośno w szlochu, nie zwracając uwagi, że domownik może to usłyszeć. Patrzył sie teraz na zaparowane szkło, zaczął malować na nich wszystkie złe emocje. Przytłoczony wspomnieniami tamtych chwil, rozsunął powoli drzwi od kabiny.
Wycierając się, spojrzał do lustra, oczy miał czerwone i opuchnięte, zdenerwowany swoją słabością założył ubrania. Powoli sunął się do drzwi, wyprowadzających na korytarz. Otwierając, przed oczyma ukazał mu się pan domu. Wysoki, szczupły mężczyzna patrzył się na jego podpuchnięte oczy.
-Co się stało? - spytał, dotykając rękoma jego policzków.
-Poparzyłem się, woda była strasznie gorą...
-Nie kłam, płakałeś...
Chłopak stał jak zamurowany.
-"Co teraz mam zrobić, do cholery? To był zły pomysł, zostawać tutaj... Kretyn!"